Zwykłą przechadzką Warszawian są, ulice: Krakowskie Przedmieście i Nowy Świat, gdzie co dzień, a mianowicie w niedziele i święta po południu, modny świat po trotuarach spaceruje, przeciągając w aleje do Belwederu i Łazienek. Tak spaceruję z turystami dziś, i taką travel tips można wyczytać z przewodnika Franciszka Maksymiliana Sobieszczańskiego z roku 1857. Akurat wtedy mieszkał w Warszawie Stanisław Moniuszko, który w lipcu tamtego roku przyjechał z Wilna, żeby przygotować i nadzorować premierowe przedstawienia Halki. Mnie zainteresowało, co jadł w Warszawie „twórca polskiej opery narodowej”. I czy w ogóle miał czas na jedzenie, bo był człowiekiem wiecznie zagonionym i zapracowanym.
W lecie 1857 r. bardzo często można go było spotkać na Krakowskim Przedmieściu. Kompozytor wynajął pokój na ul. Oboźnej 8, czyli tam gdzie kilka lat temu studiowałam italianistykę. Szczerze mówiąc złożenie dyplomu zajęło mi dość długo, bo zawsze było coś bardziej interesującego do zrobienia niż pisanie. Ale Stanisław Moniuszko nie mógł sobie pozwolić na luksus prokrastynacji. Przywiózł ze sobą Halkę w wersji dwuaktowej, i musiał ją znacznie rozszerzyć przed przedstawieniem planowanym na początek 1858 r. Zresztą można porównać te dwie Halki, bo obie są teraz w repertuarze Teatru Wielkiego (są dostępne na VOD Teatru). Jedna trwa półtorej godziny (reż. Agnieszka Glińska) a druga, ta przerobiona w Warszawie, prawie 3 (reż. Natalia Korczakowska; są przerwy miedzy aktami, ale jest to przedstawienie z czterema aktami). Te opery są tak od siebie różne, że nazywamy je „Halką wileńską” i „Halką warszawską”.
Tempo życia Moniuszki w Warszawie musiało być szalone: korekty nut, spotkania z kapryszącymi solistami, narady z teatralną „produkcją”, próby z akompaniamentem fortepianu, próby z chórem oraz stres, że śpiewacy przychodzą nie przygotowani… do tego PR w wersji XIX-wiecznej, czyli pozowanie do dagerotypów, litografii i medalionów z podobizną. Pewnie część ze spacerów była wymuszona okolicznościami i planem spotkań. Z Oboźnej do Teatru Wielkiego nawet dziś najszybciej jest iść na piechotę. Lipiec 1857 r. był gorący – Moniuszko pił dużo lemoniady.
Według przewodnika po Warszawie latem 1857 r. w Warszawie wypadało się też pokazać w Ogrodzie Saskim, zwłaszcza w niedziele i święta od godziny pierwszej po południu. Moniuszko skorzystał też z tej warszawskiej atrakcji i próbował tam wody w nieistniejącym dziś Instytucie Wód Mineralnych. Kompozytor obserwował też lot balonem nad centrum miasta, był na koncercie w Dolinie Szwajcarskiej i na przedstawieniach w Teatrze Rozmaitości i Wielkim. Znalazł też czas na jedzenie: kosztował zrazów nelsońskich, zupy rakowej i kotletów „w papielotach”. Wegetarianinem zdecydowanie nie był.
Halka wystawiona w Teatrze Wielkim 1 stycznia 1858 r odniosła wielki sukces i jeszcze w tym samym roku Stanisław Moniuszko został dyrektorem orkiestry Teatru Wielkiego. Kiedy kompozytor przeniósł się do Warszawy ze swoją liczną rodziną (bagatela dziesięcioro dzieci, choć nie wszystkie dożyły do pełnoletności) jego życie było równie pracowite i zabiegane. Kompozytor wstawał bardzo wcześnie, szedł na mszę do Wizytek i potem komponował. Reszta dnia zajmowały mu praca w Teatrze Wielkim i wykładanie w Instytucie Muzycznym (dziś jest tam Muzeum Fryderyka Chopina), komponowanie, publikowanie i wieczne kłopoty finansowe.
Rodzina Moniuszków często zmieniała mieszkania, ale wybierali zawsze rejon Krakowskiego Przedmieścia i Ogrodu Saskiego. Na budynku naprzeciwko kościoła św. Anny można znaleźć informację, że kompozytor mieszkał tam w latach 1858 – 1860. Potem jeszcze można go było zastać pod adresami: Krakowskie Przedmieście 71: to dom niemal na przeciwko dzwonnicy kościoła św. Anny skąd zrobiłam zdjęcie na Krakowskie Przedmieście. Potem były kolejne przeprowadzki: Wierzbowa 2, Niecała 9, Nowy Świat 39 i Mazowiecka 3, gdzie zmarł nagle w wieku… 53 lat.
A teraz przepisy:
żeby wyobrazić sobie, że jem obiad ze Stanisławem Moniuszko szukam starych przepisów. W tym przypadku sięgam po pierwsze wydania książek Lucyny Ćwierczakiewiczowej, autorki z Warszawy. Jej książki można ściągnąć z Polony, czyli cyfrowej Biblioteki Narodowej (adres to po porostu http://www.polona.pl). Skany interesujących stron poniżej!
Zupę rakową i zrazy a’ la Nelson znalazłam w książce pt: 365 obiadów za pięć zł, dokładnie w jej pierwszym wydaniu z 1860, wtedy Stanisław Moniuszko mieszkał w Warszawie już prawie dwa lata.
Przepisu na kotlety w papilotach nie znalazłam u Lucyny Ćwierczakiewiczowej, ale inna autorka związana z Warszawą: Maria Ochorowicz-Monatowa, w swojej książce Uniwersalna książka kucharska (na Polonie jest wydanie nr 3 z roku 1913) wyjaśnia, ze papiloty to po prostu kawałki „fryzowanego” papieru, w które zawija się kawałki mięsa, na przykład kotlety „w papilotach”: wołowe, cielęce lub baranie.
Co czytać: Obie książki kucharskie znalazłam na Polonie, czyli cyfrowej Biblioteki Narodowej (adres to po porostu http://www.polona.pl). Całkiem sporo informacji biograficznych o Stanisławie Moniuszce znalazłam na stronie http://www.moniuszko200.pl Przewodnik Franciszka Maksymiliana Sobieszczańskiego też można znaleźć na Polonie [Warszawa 1857].
[edit maj 2020: na VOD Teatru Wielkiego w ramach akcji #zostańwdomu oraz #moniuszko201 można znaleźć bardzo ciekawą kolekcję współczesnych przedstawień utworów Maestra Moniuszki]
lipiec 2019
2 uwagi do wpisu “Moniuszko, Halka, zupa rakowa i zrazy”