Żółciak siarkowy – bezwzględnie pyszny pasożyt drzew

Drzewo przegrywa z nim już po kilku latach – tak szybko poddają się mu te zdrowe i te chore. Jest kosmopolityczny, zmienia siedliska i pasożytuje na rożnych gatunkach wywołując brunatną zgniliznę drewna. Szybko się rozprzestrzenia i jest niesamowicie smaczny. Ale żółciaki trzeba umieć zbierać!

Mój pierwszy kontakt z żółciakiem był teoretyczno-poglądowy. Dwa lata temu poszłam na warsztaty o grzybach prowadzone przez Izabellę Kulińską, autorkę bloga Smaczna Pyza, i na tym spotkaniu zobaczyłam po raz pierwszy tę żarówiaście żółtą hubę. Żółciak może przybierać różne odcienie żółtego: od pomarańczy po kolor siarkowy a nawet ochrowy z błyskami cytrynowymi. Owocniki wyglądają jak daszki albo dachówki przytwierdzone do drzew, na których pasożytują. Żółciak mnie zafascynował, choć konkurencja była ogromna, bo grzyby jadalne, które pokazywała Izabella na tym spotkaniu miały zupełnie niesamowite kształtu i kolory.

Jak smakuje ta żółta huba? Jak grzyb – oczywiście – lekko kwaskowy w dodatku. Ale jedzenie żółciaka sprawi przyjemność nie tylko amatorom grzybów. Pofalowane owocniki są bardzo mięsiste i ta jego właściwość powoduje, że ma się wrażenie przeżuwania mięsa. Miałam okazję tego doświadczyć w Folwarku Walencja pod koniec lipca jedząc flaki z żółciaka. Były konkretnie przyprawione, czyli jak normalne flaki; wyrazu dodawał im pieprz i majeranek. W gotowaniu żarówiasty żółty trochę przygasł i wyglądał jak kawałki ugotowanego mięsa lub flaków. Zajadając się tą potrawą w Kazimierzu Dolnym mój bardzo mięsożerny Tato, który o żółciaku nigdy nie słyszał, nie mógł uwierzyć, że zjadł grzyby.

Jest oczywiście i haczyk – żółciaka trzeba nie tylko umieć ugotować ale i zbierać. Grzybiarze amatorzy powinni się więc znać też na drzewach i nie zrywać hub z roślin toksycznych np: robinii akacjowych lub cisów. Jadalne są owocniki młode i niezdrewniałe. Przed zjedzeniem trzeba je też kilkakrotnie moczyć w wodzie i obgotować. Czy warto się tak męczyć? Hm… pokolenia amatorów dzikich roślin jadalnych w Polsce nie miały wątpliwości. Świadczy o tym zwyczajowa nazwa tego grzyba „leśna kura”. I nie chodzi tylko o kolor….

A przepis? Jak flaki, albo prawie. Obgotowane kawałki grzyba trzeba pokroić w cienkie paski i podsmażyć na maśle z warzywami np: marchewką, pietruszką i kawałkiem selera. Dolać bulionu warzywnego (wersja wege) lub na mięsie podgotować i doprawić do smaku: solą pieprzem, czosnkiem, papryką i majerankiem.

Przepis podaję za fenomenalną broszurką o grzybach i daniach grzybowych wydaną przez Białowieski Park Narodowy w 2016 pt Czy wiesz co jesz? – jej autorzy to Izabella Kulińska i Mateusz Stefaniak.

Flaki z żółciaka

2 uwagi do wpisu “Żółciak siarkowy – bezwzględnie pyszny pasożyt drzew

  1. Pierwszy raz spotykam takiego grzyba i nie ukrywam bardzo mnie zainteresował. Aczkolwiek grzybiarz ze mnie kiepski i raczej staram się omijać, no chyba że ewentualnie pieczarka jakaś znajdzie się na moim talerzu 🙂

Dodaj odpowiedź do Agnieszka Kuś Anuluj pisanie odpowiedzi