W Gdyni gwarno i rojno. Parę dni temu przyjechał pierwszy polski okręt oceaniczny. – Antoni Słonimski jest wśród pierwszych pasażerów M/S Piłsudski i spisuje swoje przeżycia – Świetnie odbył swą pierwszą podróż i prezentuje się wspaniale. Stoimy wszyscy na pokładzie. Orkiestra gra hymn. Turbiny ryczą. Okręt dygocze. Ruszamy.
Reportaż z podróży Gdynia – Nowy York otwiera serię tekstów Antoniego Słonimskiego, które na przełomie 1935/1936 regularnie ukazywały się na łamach „Wiadomości Literackich” – w ramach cyklu „Listy z Ameryki”. 15 września 1935 r. poeta zaokrętował się na M/S Piłsudski na pierwszy liniowy rejs nowego polskiego transatlantyka. Statek dotarł do portu w Gdyni 12 września – płynął prosto ze stoczni w Treście, gdzie został zbudowany.
M/S Piłsudski budzi ogromne zainteresowanie – Słonimski pisze, że nie było wtedy w Gdyni żadnego wolnego pokoju i musiał nocować w Gdańsku. Siedmiopokładowy nowoczesny statek pasażerski to duma II Rzeczpospolitej, jej władz i obywateli. Ciążyły na nim poważne obowiązki – miał dostarczać komfortu podróżnym i jednocześnie reprezentować Polskę na morzach i oceanach. Oto jak pisano o rozbudowie polskiej floty handlowej w „Morze” (1935, nr 8): Polska bandiera handlowa, to najlepszy środek propagandy gospodarczej, politycznej i kulturalnej na całym świecie […] Polska bandiera handlowa to najlepszy, bezpośredni łącznik pomiędzy Macierzą, a wielomilionową rzeszą Polaków na obczyźnie, dla których statek polski staje się częścią widzialnej, dzisiejszej Ojczyzny.
Słonimski miał informować czytelników „Wiadomości Literackich” na bieżąco jak nowy transatlantyk wypełniał te ambitne zadania. Niema tu pretensjonalnego przepychu, ale każdy szczegół urządzenia wnętrza jest przemyślany i zaprojektowany przez artystów. Salon i sale jadalne są rozwiązane znakomicie. Zarówno pod względem architektonicznym jak i czysto malarskim jest to z pewnością jeden z najpiękniejszych okrętów oceanu. Kabiny trzeciej klasy niewiele się różnią od klasy „turystycznej”. Niema tu przykrego kontrastu między wspaniałością pierwszej klasy a nędzą pomieszczeń podpokładowych. Pasażerowie trzeciej klasy mają bary i piękną jadalnię, mają kino dźwiękowe i doskonałą kuchnię. Usługa jest znakomita. W każdej kabinie klasy „turystycznej” są pięknie oprawne drzeworyty najlepszych naszych grafików: Bartłomiejczyka, Krasnodębskiej czy Konarskiej. „W drodze”, czyli reportaż z pokładu M/S Piłsudski jest ilustrowany zdjęciami autora, więc czytając artykuł możemy jednocześnie obejrzeć statek oczyma Skamandryty. Co więc działo przez te 8 i pół dnia podróży? Czy Słonimski ma jakieś kulinarne wspomnienia z tego rejsu?
M/S Piłsudski wypłynął w Gdyni popołudniu, o godzinie 17, a więc Słonimski mógł już zjeść na pokładzie kolację, czyli dinner. Chyba smakowały mu owoce, skoro pisze – Okazało się, że mam „szlafkamrata” najidealniejszego jakiego można sobie wymarzyć. Nic nie mówi i nawet nie może się odezwać. Jest nim Zygmunt Nowakowski, który nie pojechał. Jestem sam w kabinie, ale nikomu tego sekretu nie zdradzam. Opowiadam wszystkim, że Nowakowski trochę źle się czuje i dlatego z kabiny nie wychodzi. Zabrałem nawet ze stołu trochę owoców dla Nowakowskiego. Zjadł wszystko z apetytem.
Następny dzień (16 września) to postój w Kopenhadze. Sądząc po komentarzach Słonimskiego zabawa na pokładzie trwała w najlepsze od samego rana. Na śniadanie prowadzą nas do wielkiej sali, w której pomieścić się może dwa tysiące osób. Sala udaje las. Stoją tam nawet całe sztuczne drzewa ze sztucznemi ljanami. Możnaby się tam urżnąć na Tarzana.
Przez kolejne dni pogoda była nienajlepsza i dopiero 21 września pasażerowie mogli nacieszyć się otwartymi werandami i grami pokładowymi. Morze nie kołysze i górne pokłady zaroiły się. Mężczyźni oddają się grom sportowym na pokładzie z zapałem uczniaków szalejących na wielkiej pauzie. Kobiety zawsze są bardziej wyrachowane. Jest to okazja do zademonstrowania stroju, budowy ciała i gracji. Zachowują się w podróży jak dobry komiwojażer, który każdemu chętnie, czy kupi czy nie kupi, pokazuje próbki. Jesteśmy bardzo zajęci na okręcie. Rano basen, gimnastyka, a potem pasjonujące rzucanie kółek lub popychanie krążków drewnianych.
Słonimski szydzi, ale sam chętnie brał udział w pokładowych rozrywkach. Zwiedzał statek, brał udział w próbnym alarmie, imprezował ze starymi przyjaciółmi, poznawał nowych ludzi. Na statku podróżowali między innymi zaprzyjaźnieni z nim: komediopisarz i felietonista Bruno Winawer i Bolesław Wieniawa Długoszowski. Poeta wspomina o amerykańskiej drużynie szachistów. I nie tylko!
Mimo całej radości pierwszego w życiu przyjazdu do New Yorku, zawsze trochę żal kończącej się podróży. Zaprzyjaźniliśmy się wszyscy bardzo. Gram z prezydentem miasta Warszawy w krążki na pokładzie – Słonimski jak widać dołączył do grona entuzjastów pokładu słonecznego razem ze Stefanem Starzyńskim, a zabawa rozkręcała się na całego – Postanowiliśmy z Wieniawą aresztować kapitana, wywiesić czarną chorągiew korsarską, skręcić dalej na południe i przez kanał Panamski pojechać w podroż dookoła świata.

Do porwania nie doszło i 24 września 1935 r. rano M/S Piłsudski dopłynął do Ameryki. Antoni Słonimski obserwował wyłaniający się na horyzoncie Nowy Yorku. Gdy stałem wczesnym rankiem na przedzie okrętu i zobaczyłem wyłaniające się z lekkiej mgły strzeliste pomniki handlu, wydały mi się podobne do wschodnich obelisków i minaretów. Wydały mi się oderwane od horyzontu jak fatamorgana. A potem, gdy okręt stanął daleko od wejścia do portu, jeszcze odczułem to inaczej:
Po ośmiu burzliwych dniach
Rozkołysanych fal nieba i morza,
Oto malutka grudka kryształów,
Graniastych słupków, świecąca w mgłach.
Pianą słoną pokryty
Potwór szalony,
Szumi, szumi ocean.
Roztwór nienasycony.
Cytaty i fotki z reportażu „W drodze” z „Wiadomości Literackich” 1935 nr 42 (622), kopia cyfrowa dostępna w Małopolskiej Bibliotece Cyfrowej. Więcej o kulinarnych przygodach na transatlantykach opowiadam na nagranych webinariach: MS Piłsudski – rejs ze smakiem i MS Piłsudski: koszerne i inne smaki na pokładzie. Przepisy i smaki opisuję w Zupa wiejska de lux
